Edit8. Jestem ciekawa, jak Wasz egoizm? Mój ma się świetnie. Panoszy się we wszystkich zakamarkach mojej duszy. Próbowałam go wyrzucić, ale twardy z niego zawodnik. Nauczyłam się tylko chować go do skrzyni. Czasem wyłazi i mnie trawi... ale ja też jestem silna.. nie daję się...
To nie wszystko... ostatnio nawiedza mnie jeszcze jeden gość... Zazdrość.. też jest nocnym markiem... przychodzi zazwyczaj, kiedy sączę białe wino... wtedy włącza mi się potrzeba Grzechu. Ta potrzeba jest silna. Jak demon owładnie mną... wtedy egoizm idzie do skrzyni, a ja mam chęć patrzenia, podziwiania mojej Wyłączności i Zachłanności.. mam potrzebę patrzeć, jak bawią się kimś innym...
To jednak trwa chwilę.. kiedy już moje nakręcenie sięga zenitu... kiedy napawam się dumą... kiedy już widzę.. że mam czym nakarmić mój egoizm ... a zazdrość rośnie... to zatrzymuje czas .. wtedy tulę Zachlannosc i Wyłączność.. pozwalam im znów być sobą... I znów jestem tylko Ja.
Zachłanność jest dla mnie jak powietrze... zwyczajnie MUSI BYĆ...a wyłączność? Kocham ją... daje mi poczucie bezpieczeństwa..
Edit7. Czasem są chwile, dni, godziny...., że zachłanność i wyłączność przestają mieć znaczenie.... Chociaż nie, dalej są ważne... ale trzeba o nich zapomnieć.... nie, to też nie to. Wypada o nich zapomnieć. Wtedy pojawia się złość na świat, na rozwagę i na siebie samego/siebie samą. Złość na to, że należy postępować właściwie.
A spójrzmy prawdzie w oczy... to tylko powłoka. W głębi pod przykrywką rozwagi i romantyzmu czai się egoizm. Większość z Was trzyma go na wodzy... udaje, że umie nad nim zapanować. A prawda jest taka, że on wyjdzie... przypomni o sobie w chwilach najmniej oczekiwanych. I co wtedy?
Edit6. Ostatni czas bardzo zweryfikował moje spostrzeżenia. Niczego nigdy nie możemy być pewni. Im bardziej wydaje nam się, że osiągnęliśmy spokój, tym bardziej gonimy za nim jak opętani. Każdy z nas chce żyć w swojej bajce wypełnionej wyłącznością i zachłannością. Każdy inaczej pojmuje jedno i drugie.
Na tę chwilę: Zachłanność niczym Adwokat Diabła powoli usypia czujność, biorąc za oręże rutynę... dzięki czemu wyłączność niczym ptak z podciętym skrzydłem powoli gaśnie...
Edit5. Zachłanność... to pułapka, a wyłączność to ułuda. Jednak prawdą jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia... a syty głodnego nigdy nie zrozumie...poza tym głodny nigdy nie zazna szczęścia..
Edit4. "...A ja jestem, proszę Pana, na zakręcie. Moje prawo to jest pańskie lewo..." Zachłanność jest uciążliwa, a wyłączność ulotna..
Edit3. Zachłanna jak nigdy przedtem, a wyłączność? Hmmm... mówią, że to ściema... szczęśliwi Ci, którzy nie zaznali, a uwierzyli... a ja? Ja mam. Chyba mam... bo mam, prawda? ....... Choć nie mam dowodów, na to że mam.... ale nie mam też dowodów na to, że nie mam....a miało być tak prosto....
Edit2. Bardziej zachłanna, wyłączność nie istnieje...
Edit1. Wciąż jestem zachłanna, ale poczucie wyłączności jest coraz trudniejsze...
".. W żywym ogniu niełatwych pytań, topimy plany i sami nie wiemy, po co chcemy przeczytać cały scenariusz. Szukamy błędów, przewidujemy najgorsze, że nie dojdziemy do happy endu.." KIEDY ZNAJDZIEMY SIĘ NA ZAKRĘCIE ..